Tylko człowiek potrafi sprawić, że setki tysięcy lat ewolucji, podczas której kształciły się mądrze zaplanowane przez Naturę niezbędne do życia dostosowania, obracają się nagle przeciw niemu.
Żeby zrozumieć, dlaczego tak łatwo tyjemy i tak trudno chudniemy, musimy cofnąć się w wyobraźni o tysiące lat. A zatem, co łączy człowieka pierwotnego, supermarkety i niechciane fałdy tłuszczu?

Człowiek jako odrębny gatunek kształtował się i nadal kształtuje w długim procesie ewolucyjnym. Prawa decydujące o naszej fizjologii formują się z rozmysłem od setek tysięcy lat. Powstanie każdej nowej cechy, nawet najmniejszej zmiany, wynika z próby dostosowania organizmu do otoczenia. Natura nie zamierza utrudniać życia, wręcz przeciwnie, stara się, aby zmiany, którym ulega nasz organizm, czyniły egzystencję łatwiejszą i bezpieczniejszą. Jesteśmy częścią ekosystemu i niezależnie od wszystkiego pozostanie jego elementem. Co jednak z tego wynika?

W pogoni z obiadem

Cofnijmy się wyobraźnią w bardzo odległą przeszłość, kiedy praczłowiek żył życiem prymitywnej istoty w
prymitywnym otoczeniu. O przetrwaniu decydowało przede wszystkim zdobycie jedzenia i unikanie kontaktów z drapieżnikami, aby samemu nie stać się przekąską.

Dostęp do pożywienia rządził się kapryśnymi prawami. Jeśli udawało się coś upolować czy złowić, można było uznać to za przychylność losu. Jeśli nie – pozostawało zaspokoić głód jadalnymi roślinami, owocami leśnymi, orzechami, nasionami, wykopanymi z ziemi pędrakami lub wykradzionymi z gniazd jajkami.

Dieta jaskiniowca

Zwierzęta łowne, jeśli padły ofiarą łowcy, dostarczały doskonałej jakości mięsa. Ponieważ żyły na wolności, nie miały możliwości utycia, tak jak jadane obecnie hodowlane zwierzęta rzeźne. Co więcej, mięso tych zwierząt było ważnym źródłem bezcennych dla ludzkiego zdrowia nienasyconych kwasów tłuszczowych omega 3. Nasz przodek mógł liczyć również na różnorodność substancji odżywczych, znajdujących się w pokarmach roślinnych. Miał pod dostatkiem błonnika, naturalnych witamin i minerałów, różnych nienasyconych kwasów tłuszczowych, roślinnych przeciwutleniaczy i wielu innych, naturalnych substancji o działaniu leczniczym.

„Przebieżka” przed posiłkiem

Jednak, zanim cokolwiek zjadł, musiał wykazać się dużą wytrzymałością i sprawnością. Zdobycie upragnionego pokarmu wiązało się z wykonaniem dużego wysiłku fizycznego, a co za tym idzie, utratą dużej ilości energii. Umykający potencjalny obiad był silnym bodźcem do działania. Okresowo też następowały trudne czasy, związane m.in. z porami roku i zmianami klimatu – zamierała wegetacja, zwierzęta zapadały w stan hibernacji, kryły się przed niekorzystną aurą. Życie człowieka pierwotnego byłoby zagrożone i on sam nie dotrwałby do cieplejszych dni, gdyby nie pewna sztuczka natury.

Białka przetrwania

Otóż każda komórka w swym wnętrzu zawiera mikroskopijne struktury – mitochondria, które przetwarzają pokarm na energię. Szybkość tego przetwarzania to tempo metabolizmu.

Natura wyposażyła nas w mechanizm regulowania tej szybkości zależnie od potrzeb. Dysponujemy zestawem specjalnych białek mitochondrialnych, które zwalniają metabolizm, czyli siłę ognia spalającego pokarm i uwalniającego energię. Jednym z czynników uruchamiających te białka jest zmniejszona ilość światła słonecznego. Wtedy, mówiąc obrazowo, kurek z gazem zostaje mocno przykręcony, aby pokarm i ewentualne rezerwy energetyczne w postaci tkanki tłuszczowej, mogły starczyć na dłużej i umożliwić dotrwanie do lepszych czasów. Białka te były i nadal są wyrazem kształtującej się w procesie ewolucyjnym „polityki” ochronnej organizmu człowieka. Pozostały w mechanizmach metabolizmu do dziś i ich działanie jest nadal obserwowane. Wiele osób obserwuje niewielki przybór masy ciała zimą – to białka oszczędzające energie dają znać o swojej aktywności.

Ratują czy kompilują?

Jeśli podczas niesprzyjającej aury, kiedy metabolizm pracował „na zwolnionych obrotach”, do organizmu naszego przodka trafiało jakieś pożywienie, część zawsze zostawała odłożona w tkance tłuszczowej jako rezerwa gwarantująca przetrwanie w chwilach głodu. Organizm zapobiegliwie przechowywał bezcenną energię, aby móc z niej korzystać w obliczu kryzysu. W ludzkim organizmie zostały zatem utrwalone mechanizmy wprowadzania oszczędności energetycznych – na owe czasy ratujących życie, dziś zaś je komplikujących. Dlaczego?

Łowy w supermarkecie

Człowiek prymitywny żył w świecie skromnego i nieregularnego dostępu do żywności oraz dużego wydatku energetycznego związanego ze zdobyciem pożywienia, co w zestawieniu z naturalną, bogatą w składniki odżywcze dietą, owocowało dobrym stanem zdrowia i dobrą kondycją. W dzisiejszych czasach żyje się łatwo i w komfortowych warunkach. Sklepy – nie dość, że znajdują się na każdej ulicy, są czynne 24 godziny na dobę, w niedziele i święta, to jeszcze oferują bogatą, lecz daleką od pierwotnego wzorca, często toksyczną i bardzo kaloryczną żywność. Aktywność fizyczna związana ze „zdobyciem” żywności sprowadza się jedynie do pchania wózka sklepowego wypełnionego po brzegi wiktuałami. W efekcie nasze przekarmione, leniwe i przytrute chemią organizmy porastają tłuszczem i zapadają na choroby w zasadzie nieznane naszym dalekim przodkom. Winę za taką sytuację ponosi sam człowiek, ponieważ zdeformował żywność wiedziony złudnym zachwytem nad technologiami jej przetwarzania, korzystając zaś z osiągnięć zaawansowanej myśli technicznej (samochody, autobusy, metro, itp.), ograniczył aktywność fizyczną do krytycznie niskiego poziomu. W takich warunkach masowo zapadamy na ciężką, wieloaspektową chorobę, jaką jest otyłość.

Zemsta natury?

Okazuje się więc, że czynniki metaboliczne, które natura stworzyła dla ochrony życia ludzkiego, stały się obecnie jedną z przyczyn, dla których owo życie jest zagrożone chorobami sercowo-naczyniowymi, cukrzycą czy nowotworami. Dla wielu otyłych schorzenia te to wyrok przedwczesnego przerwania życia lub, jeśli wyrok nie jest tak radykalny, przewlekłego kalectwa. Podejmowane próby odchudzania się metodą restrykcyjnych diet lub głodówek powodują w efekcie jeszcze większe spowolnienie przemiany materii – naszemu organizmowi „wydaje się” wtedy, że nadeszły trudne czasy, więc uruchamia opisane wyżej mechanizmy przetrwania. W efekcie nawet bardzo niewielkie ilości pokarmu organizm traktuje jako nadmierne i zamiast wykorzystać je na bieżące potrzeby, odkłada pod postacią tkanki tłuszczowej.

Anna Tausig
lekarka, dietetyczka