Zwrot filozofia znaczy tyleż samo, co kochać mądrość, od greckich określeń: phileo – kochać i sophia – mądrość. Filozofia zdrowia, to nic innego, jak mądrze kochać siebie, umiłowanie siebie. Ba, ale każdy ma własną mądrość i na własny sposób ją pojmuje.
Z mądrością jest ciekawa sprawa, otóż jest to jedyna wartość, której ludzie mają pod dostatkiem! Tak, tak, nikomu jej nie brakuje. Przynajmniej tak można sądzić, gdy studiuje się przeróżne sondaże. Na pytanie: „czego panu/ pani brakuje?” jeszcze nikt nie dał odpowiedzi, że brakuje mu mądrości. To chyba wystarczający dowód, że mądrości jest pod dostatkiem. I bardzo dobrze, bo nasze przesłanie aktywnie po zdrowie jest kierowane do ludzi mądrych, czyli, do wszystkich, skoro każdy mądrości ma pod dostatkiem. Hmm… na wstępie wspomniałem jednak, że z mądrością bywa – że tak się wyrażę – indywidualnie. To, co Kowalski nazywa postępowaniem mądrym, Nowak może tego już tak nie nazwać. Gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania, taka nasza przypadłość, ponoć.
Szacunek dla mądrości innych
Dawno, dawno temu, gdzieś na przełomie XV i XVI wieku, najmądrzejszy z królewskich błaznów, niejaki Stańczyk, trefniś na dworze trzech królów z dynastii Jagiellonów, stwierdził, że najwięcej w Polsce jest… lekarzy. Aby potwierdzić wysnutą przez siebie teorię, udał się na krakowski rynek i dopytywał napotkanych osobników, co zrobić, aby ulżyć w takiej to, a takiej dolegliwości, czy boleści. I za każdym razem otrzymywał odpowiedź, co należało uczynić w cierpieniu. Nikt z zapytanych nie odpowiedział Stańczykowi, że nie wie, co zrobić w podobnym przypadku.
Podobnie jest, że prawie zawsze wiemy lepiej, co należy zrobić w jakiejś tam sytuacji, bo przecież jesteśmy mądrzy, mądrością płynącą wprost z nas. Ale, co ma powiedzieć Nowak o Kowalskim, kiedy nie zgadza się z jego zdaniem, ma powiedzieć, że Kowalski jest niemądry? Przecież ustaliliśmy, że wszyscy jesteśmy mądrzy, więc jak ma odnieść się Nowak do mądrości Kowalskiego, której to mądrości nie akceptuje? Otóż powinien odnosić się z szacunkiem. Powtórzę to jeszcze raz – z szacunkiem. Nawet, gdyby Kowalski nie miał we wszystkim racji, Nowak nie ma prawa naśmiewać się z niego, tylko powinien Kowalskiemu wytłumaczyć, gdzie tkwi błąd w jego rozumowaniu.
Więcej wsparcia i oparcia
Dokładnie tak samo dzieje się z nami, gdy udajemy się do lekarza, bo choć jak udowodnił to empirycznie Stańczyk, coś niecoś wiemy o samoleczeniu, to jednak do końca tej wiedzy na sobie wypróbować nie zamierzamy. Lekarz przyjmuje nas ze zrozumieniem i szacunkiem, a nie wyśmiewa z nas, że z taką „głupotą” zawracamy mu głowę. Tak przynajmniej postępuje zdecydowana większość lekarzy, którzy szanują pacjentów szukających u nich porady i pomocy. Ci, którzy traktują nas lekceważąco, to raczej konowały, a nie lekarze, do których po raz drugi na pewno nie udamy się po wsparcie, a i obmówimy ich jeszcze pośród znajomych, aby nie zrobili tego błędu, co my.
No, dobrze, ale my tu mamy rozprawiać o jedzeniu i filozofii zdrowia, a nie o Stańczyku, Kowalskim z Nowakiem i lekarzu. Zatem rozprawiajmy.
Potęga smaku
Jeść każdy potrafi. Umiejętność jedzenia wyssaliśmy z mlekiem matki – jeśli mieliśmy to wielkie szczęście i naszym pierwszym posiłkiem było matczyne mleko. Każdy z nas ma upodobania smakowe i awersje do niektórych potraw. O gustach się nie dyskutuje, jak mówi łacińska sentencja, ale o zdrowym odżywianiu już powinno się dyskutować. Ostatnio modne stało się określenie zdrowa żywność. Tak naprawdę każda żywność jest zdrowa, bo jak słyszymy w brzmieniu słowa żywność, ona żywi, a to, co nas żywi – przyczynia się do naszego wzrostu, daje nam siłę i energię – z natury powinno być dla nas korzystne, czyli zdrowe. To, co nas nie żywi, tylko wpływa na naszą cielesną destrukcję, to trucizny. Ale bywają takie potrawy, które z jednej strony dają nam energię do życia, a z drugiej stopniowo wpływają niekorzystnie na nasz organizm. Paradoks? Nie!
Wrzuć do pieca, byle zdrowo
Wyobraźmy sobie palenisko pod kotłem z wodą, do którego wrzucamy paliwo. To taki klasyczny piec, w którym bucha ogień i ten ogień ogrzewa kocioł, a w nim wodę. Możemy wrzucić do niego wszystko, co jest palne; drewno, węgiel, papier, torf, plastik, szmaty, śmieci. W zależności od rodzaju paliwa nasz piec będzie wykazywał większą lub mniejszą sprawność, raz będzie miał wysoki ogień, ale trwający krótko, a innym razem ogień będzie niski, ale długotrwały, kaloryczny. W zależności od rodzaju paliwa piec będzie gromadził więcej odpadów po spaleniu, a innym razem tylko śladowe jego ilości. W wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach piec zacznie zatykać się tymi odpadami i trzeba go będzie często czyścić. W krańcowym przypadku piec trzeba będzie wyrzucić, bo przestanie spełniać rolę – przestanie dostarczać energii do ogrzania wody w kotle.
Para buch, koła w ruch
My, ludzie, jesteśmy takim piecem z kotłem na wodę. Pożywienie, to nasze paliwo, a nasze ciało, to kocioł z wodą. Możemy do naszego wewnętrznego paleniska wrzucić każde paliwo – jedzenie, na jakie mamy ochotę. Palenisko je przyjmie i spali. Im jesteśmy młodsi tym nasze palenisko sprawniejsze. Jeśli przez cały czas będziemy dostarczali właściwego paliwa, to nasz układ „piec – kocioł z wodą” cały czas będzie funkcjonował poprawnie i bez zakłóceń. Problem pojawia się jednak, kiedy do paleniska wrzucamy niewłaściwe paliwo. Z czasem nasz układ zaczyna szwankować, bo odpady z paliwa odkładają się w palenisku i palenisko traci potrzebną sprawność. Chcąc zrównoważyć niedobór energii zaczynamy wrzucać coraz więcej paliwa, ale i tak otrzymujemy coraz mniej energii, za to coraz więcej brudów zalega w palenisku. Nasz osobisty piec przestaje nam służyć.
Marsz przez pokolenia
Właśnie w ten sposób rodzą się choroby z całym ich wstrętnym i niechcianym bagażem.
Ile w tym naszej winy?
Jakiej winy?! – ktoś może się obruszyć. – Jem, co jada się w mojej rodzinie od lat i jakoś wszyscy zdrowi.
Aby na pewno? A wieczne utyskiwania wujka Czesia, że wrzody spać mu nie dają? A zgaga cioci Krysi, która zawsze miała skrzywioną minę, jakby przed chwilą wypiła całą szklankę kwasu? A złamany wpół kuzyn Bronek, który twierdził, że to korzonki żyć mu nie dają, a okazało się niedawno, że to chore nerki?
Można mnożyć przykłady w nieskończoność, w każdej rodzinie jest przynajmniej jedna osoba, która na coś się uskarża. Nie zwracamy na nią uwagi, bo zawsze z nią tak było, zawsze utyskiwała, dlatego stała się częścią rodzinnego wypełnienia, tła. Podobnie, jak piórko w kapeluszu górala na Podhalu. Niewielu spyta się, dlaczego tak jest, skąd wzięło się piórko w kapeluszu i skąd ta skrzywiona mina cioci Krysi, i utyskiwanie wujka Czesia. Szkoda, bo może okazać się, że niebawem do nich dołączymy – naturalnie nie do górali w kapeluszu – tylko do tych kwaszących się i utyskujących. A wówczas padną jakże znamienne słowa – To u nas rodzinne.
Właśnie… rodzinne. Może najwyższy czas zastanowić się rodzinnie, czy paliwo, które wrzuca się do osobistego pieca dobrze nam służy?
W zdrowym ciele zdrowy duch
Kowalski i Nowak w dalszym ciągu mogą dopieszczać gusta smakowe i umiłowanie do określonych potraw, ale można podpowiedzieć im, jak przygotować posiłki, aby nie były złym paliwem. To wszystko często da się połączyć – gusta kulinarne i mądrość o zdrowym odżywianiu zdobytą przez naukę na przestrzeni ostatnich lat. Ostatecznie nam wszystkim zależy, aby mądrze postępować z darem, jakim jest nasze zdrowe ciało. W końcu, lubimy siebie.
Autor: Wojciech Burger